Eugene Ionesco - jeden z najważniejszych twórców XX wieku - zaskakiwał wielokrotnie. Wielki mistrz teatru absurdu wciąż rozśmiesza nas do łez paplaniną bohaterów "Łysej śpiewaczki", tłumacząc pułapki używania języka, wstrząsa śmieszno smutnymi "Krzesłami" z parą staruszków, opisującymi sens ludzkiej kondycji.Nie mniej zaskakująca jest ta książeczka, rozmiarami odwrotnie proporcjonalna do bogactwa spostrzeżeń w ponadczasowych kwestiach. Przede wszystkim jest bardzo osobista: powstała z zapisków młodego Ionesco w czasie II wojny, uzupełnianych w latach sześćdziesiątych i później. Ów "dziennik intymny" zawiera więc wiele wątków autobio-graficznych, w tym nieposkromionych traum przeżytych, gdy ojciec, rumuński prawnik, opuścił matkę Francuzkę, a potem odebrał jej prawa rodzicielskie, przymusowo ściągając małego Eugene’a z Paryża do Rumunii i oddzielając go od siostry. "Ojczyzna", znienawidzona zarówno za sprawą ojca, jak i panującej tam, totalitarnej władzy, skłania Ionesco do bolesnych rozważań na temat natury totalitaryzmu, roli propagandy i mechanizmów władzy - rozważań zdumiewająco przystających do naszych współczesnych realiów.Przeplatając wątki osobiste, literackie, publicystyczne i filozoficzne z aforystyką, prozą niemal poetycką i nieodparcie śmiesznymi, absurdalnymi "bajkami dla dzieci poniżej trzeciego roku życia", widzi też Ionesco więcej niż niejeden pisarz science fiction.